Nowy Jork tworzy strefę płatnego wjazdu. 11,5 dol. za auto
Propozycja została przygotowana przez specjalny zespół powołany przez gubernatora, który miał znaleźć sposoby na rozwiązanie problemów transportowych Nowego Jorku, który stoi w gigantycznych korkach. Musi zostać zatwierdzona przez stanową legislatywę, a to może wymagać dużo pracy, bo w stanowym Senacie większość, choć niewielką, mają republikanie. Cuomo to demokrata. Nie jest też tajemnicą, że gubernator jest w ostrym konflikcie z burmistrzem Nowego Jorku Billem de Blasio. Jednak w tym wypadku to właśnie do niego należy szereg kompetencji związanych z transportem w największym mieście stanu.
11,5 dolara dla auta, 25 dolarów dla ciężarówki
Za wjazd do strefy obejmującej część Manhattanu na południe od 60th Street samochody zapłacą 11,52 dol. Dla ciężarówek będzie to wydatek rzędu 25,34 dol. Taksówki i różnego rodzaju „ubery” zostaną obciążone opłatą w wysokości od 2 do 5 dol., doliczanych do rachunku po każdym kursie. Opłata ma być pobierana podczas przejazdu przez mosty (podobnie rzecz rozwiązano w Sztokholmie, z wyjątkiem dwóch przepraw przez East River, które umożliwiają przejechanie obrzeżami Manhattanu i opuszczenie go bez wjazdu do strefy. Opłaty dla taksówek i pojazdów przewożących pasażerów mogą zostać wprowadzone w ciągu roku. Te dla aut i ciężarówek mają być powiązane z inwestycjami w transport publiczny i są planowane na 2020 r.
Po co Nowemu Jorkowi taka strefa, tym bardziej, że przed dekadą podobny plan poprzedniego burmistrza Michaela Bloomberga przepadł jeszcze przed głosowaniem? Bo przez ostatnie dziesięć lat ruch uliczny w centrum miasta znacząco się pogorszył. W Nowym Jorku wiążą to przede wszystkim z rozwojem aplikacji uberopodobnych, które znacząco zwiększyły liczbę aut codziennie przemierzających Manhattan. Jednocześnie MTA, czyli nowojorski ZTM, podlegający pośrednio gubernatorowi, ma dziurę w budżecie sięgającą 1,5 mld dol. rocznie. Stąd np. coraz częstsze awarie w metrze.
Jeszcze pięć lat temu średnia prędkość ruchu ulicznego na Manhattanie przekraczała 10 km/h. Dziś to ok. 6,5 km/h.
Burmistrz de Blasio już od pewnego czasu krytykuje plany gubernatora sugerując, że uderzą one głównie w klasę średnią, która dojeżdża na Manhattan do pracy. Wolałby opodatkować najbogatszych mieszkańców i najemców w centrum miasta. Autorzy reformy odrzucają te uwagi twierdząc, ze tylko 4 proc. mieszkańców innych dzielnic miasta dojeżdża do pracy na Manhattanie samochodem, z czego większość to osoby o dochodach powyżej średniej.
Polska w przeciwnym kierunku
Nowojorski pomysł nabrał kształtu w momencie gdy w Polsce z projektowanych przepisów o strefach czystego powietrza, które mają być tworzone w centrach miast, posłowie wykreślili możliwość pobierania opłat, co w dużej mierze odbiera im sens. Ministerstwo Energii pod koniec roku wpisało do przyjmowanej właśnie ustawy o elektromobilności możliwość ich tworzenia i dawało miastom prawo do ustalenia opłaty za wjazd do 30 zł dziennie. W Sejmie opłaty wykreślono, co sprawia że samorządy raczej z przepisów nie skorzystają, bo ustanowienie strefy w praktyce zamknęłoby ją prawie dla wszystkich aut. Choć w czwartek w rozmowie w RMF minister przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz poparła strefy z opłatami, to pilotujące ustawę Ministerstwo Energii sprawia wrażenie, że nie będzie o nie walczyło.
Warto też zauważyć, że w Polsce podobne rozwiązania uparcie wiąże się przede wszystkim z walką ze smogiem. Tymczasem w innych miastach, w tym w Nowym Jorku, strefy płatnego wjazdu mają na celu przede wszystkim zmniejszenie zatłoczenia samochodami. Taki jest cel wspomnianej strefy sztokholmskiej, ale też londyńskiej. Zresztą w tym drugim mieście poza opłatą za wjazd, wprowadzana jest druga opłata – smogowa.